|||

Czym jest dwujęzyczność zamierzona?

Dwujęzyczność – czy nawet wielojęzyczność – nie jest niczym nowym. Od dawien dawna ludzie migrowali i zawierali mieszane małżeństwa, więc ich dzieci od urodzenia lub najmłodszych lat otoczone były co najmniej dwoma językami obcymi. W krajach afrykańskich, w Indiach, w Stanach Zjednoczonych, w Kanadzie, w Luksemburgu czy Szwajcarii, wielojęzyczność to wręcz norma.

Obecnie w dobie rozpowszechnionych podróży, migracji, pracy za granicą czy w międzynarodowych korporacjach zjawisko dwu- lub wielojęzyczności dotyczy dużej grupy rodziców i ich dzieci. Czy jesteś wśród tych osób?

A co to właściwie oznacza?

Dwujęzyczność zamierzona (kiedyś zwana nienatywną) to wprowadzanie języka obcego w otoczeniu, w którym nie jest on powszechnie używany, np. polska rodzina mieszkająca w Polsce dodaje w swoim domu, najczęściej wraz z językiem polskim, język angielski jako jeden z języków komunikacji. Brzmi zachęcająco czy przerażająco?

Odniosę się do tego „zamierzonego” wprowadzania języka angielskiego w polskim domu. Pojawiły się obiekcje, że to nie jest dwujęzyczność, ponieważ żadne z rodziców w takiej polskiej rodzinie nie jest native speakerem, a stworzone sytuacje są sztuczne. To prawda, ale zastanawiam się – co z tego? Kiedy uczymy się angielskiego w szkole, to stworzone sytuacje i dialogi też są sztuczne. Chodzi jednak o ćwiczenie i utrwalanie. Ale to temat na inną okazję. Odpowiadając na powyższy zarzut, dwujęzyczność definiowana jest jako regularne użycie dwóch języków w życiu codziennym, dlatego języka obcego mogą nauczyć nas rodzice, którzy nie są rodowitymi użytkownikami tego języka. Tak więc ja też mogę pomóc swojemu dziecku przyswoić zarówno język polski, jak i angielski.

Co w takim razie jest ważne w dwujęzyczności zamierzonej?

Liczy się przede wszystkim ilość i jakość otoczenia językowego, jakie zapewnimy naszemu maluchowi. Oznacza to, że puszczanie dziecku bajek i piosenek w języku angielskim bez wątpienia nie wystarczy. Podobnie samo mówienie po angielsku może nie być efektywne.

Co mam na myśli, pisząc ilość i jakość?

  • Język skierowany do dziecka powinien być odpowiedni do jego wieku, np. do niemowlaka mówimy, używając tzw. parentese (wysoki ton głosu, krótkie zdania i zwroty, powtarzanie, wyolbrzymiona mimika twarzy – tak, mówiąc po angielsku też), a mówiąc do dzieci starszych, powinniśmy używać różnorodnych struktur i słownictwa, aby zapewnić im bogate otoczenie językowe;
  • niezwykle ważna jest interakcja – mówisz do dziecka i czekasz na reakcję – czy rozumie? czy mam powtórzyć? Tak samo oglądając wspólnie bajki po angielsku czy śpiewając piosenki, staramy się sprawdzać, czy dziecko rozumie. Nie pytaj „Czy wiesz, o czym jest ta piosenka?”, tylko zwróć uwagę na reakcję dziecka, czy np. wykonuje czynność, która jest w danej piosence wspomniana, itp.;
  • język przekazywany dziecku w różnej formie, nie tylko mówionej, ale także śpiewanie, czytanie bajek, gry i zabawy w języku angielskim;
  • mówi się, że minimum 20% (idealnie 30%) dziennych interakcji powinno odbywać się w języku angielskim, ale czy będziesz ze stoperem liczyć czas? Lepiej jest wypracować swoje rytuały i wplatać angielski wtedy, gdy Wam odpowiada to najbardziej.

Ciekawy przykład dwujęzyczności zamierzonej

Chciałam Ci jeszcze krótko przedstawić badanie przeprowadzone u naszych sąsiadów za granicą, na Słowacji. Na początku wprowadzania dwujęzyczności zamierzonej rodzina składała się z trzech osób: mama + tata + synek. Język ojczysty rodziców to słowacki, mama zna bardzo dobrze język angielski. Rodzice są muzykami.

W badaniu tym mama od urodzenia synka mówiła do niego zarówno po słowacku, jak i po angielsku. Z zaznaczeniem, że po angielsku, tylko kiedy taty nie było w domu. Kiedy ojciec wracał, komunikacja odbywała się w języku słowackim. Mama mówiła do synka po angielsku przez około 2-3 godziny dziennie, była to swobodna komunikacja. Wspierała się anglojęzycznymi książeczkami, piosenkami, rymowankami, nagraniami. Mama tworzyła cyfrowy dziennik językowy synka poprzez nagrania dźwiękowe i video.

Kiedy chłopczyk zaczął mówić po angielsku?

Aktywna mowa chłopca w języku słowackim, czyli języku otoczenia, pojawiła się, kiedy skończył rok i 3 miesiące, a w angielskim – rok i sześć miesięcy. W wieku 2 lat zasób jego słownictwa wynosił 333 słowa, z czego 79% słowackiego, 21% angielskiego. W wieku 3 lat zasób powiększył się do 1665 słów, w proporcjach:72% słowackiego, 28% angielskiego. Bez wątpienia słowacki był silniejszym językiem chłopca. Oczywiście pojawił się code mixing – transfer elementów jednego języka do drugiego np. końcówki liczby mnogiej i codeswitching – przełączanie się z języka na język w ramach jednego zdania, np. „Chce apple”.

Wnioski

Myślę, że podobnych przykładów możemy znaleźć bardzo wiele, jednak napawa on mnie ogromnym entuzjazmem. Mogę nauczyć moje dziecko angielskiego w Polsce, w kraju, w którym język angielski nie jest powszechnie używany, aczkolwiek włada nim coraz więcej osób (przynajmniej mam taką nadzieję). Jedyne, co mnie powstrzymuje, to moja wyobraźnia, w jaki ciekawy sposób mogę stwarzać językowe okazje w swoim domu.

Czy chciałabyś, aby Twoje dziecko od najmłodszych lat mówiło po angielsku? Czy widzisz wartość, jaką niesie ze sobą dwujęzyczność? Podziel się w komentarzu.

Źródła:

Bialystok E, Craik FI, Luk G., Bilingualism: consequences for mind and brain., [w:] „Trends Cogn Sci.” 2012 Apr;16(4):240-50, [online] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3322418/

Szramek-Karcz S., The success on non-native bilingualism in Poland, [w:] „Lingwistyka Stosowana”, vol.17, iss. 2 (2016), 93-102.

Vozníková J. Intentional bilingualism of a Slovak child regularly exposed to English, [w:] „Jazyk a kultúra”, 47-48:95-114.

Zdjęcie: Nieidealne Kadry

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na przetwarzanie podanych przeze mnie danych w celu umieszczenia komentarza na blogu. W każdej chwili mogę wycofać zgodę.

Szczegóły związane z przetwarzaniem danych osobowych zawarte są w polityce prywatności.